Ania planuje wycieczkę.
Ania jedzie na wycieczkę w góry.
Właśnie pakuje swój plecak.
Zastanawia się, co do niego włożyć.
Teraz świeci słońce, ale pogoda w górach szybko się zmienia. Często wieje wiatr. Czasami są też gwałtowne burze.
– Co zrobię, gdy zacznie padać deszcz – myśli Ania.
Parasol jest niebezpieczny, bo w górach może przyciągać pioruny. Zamiast parasola Ania pakuje kurtkę przeciwdeszczową. Bierze też ciepły sweter, żółtą czapkę i zielone rękawiczki. Tak na wszelki wypadek, bo w górach może być mgła.
– Mam już wszystko! – decyduje Ania i ubiera wygodne, górskie buty. Do pokoju wpada Smokuś.
‐ Aniu! – woła.
Musisz spakować jeszcze termos z ciepłą herbatą i czekoladę. ‐ Masz rację! – mówi Ania. Dziękuję, że mi przypomniałeś. Jesteś kochany!
Julian Tuwim
Okulary
Biega, krzyczy pan Hilary: "Gdzie są moje okulary?" Szuka w spodniach i w surducie, W prawym bucie, w lewym bucie. Wszystko w szafach poprzewracał, Maca szlafrok, palto maca. "Skandal! - krzyczy - nie do wiary! Ktoś mi ukradł okulary!" Pod kanapą, na kanapie, Wszędzie szuka, parska, sapie! Szuka w piecu i w kominie, W mysiej dziurze i w pianinie. Już podłogę chce odrywać, Już policję zaczął wzywać. Nagle zerknął do lusterka... Nie chce wierzyć... Znowu zerka. Znalazł! Są! Okazało się, Że je ma na własnym nosie.
Julian Tuwim
Dwa wiatry
Jeden wiatr -- w polu wiał, Drugi wiatr -- w sadzie grał: Cichuteńko, leciuteńko, Liście pieścił i szeleścił, Mdlał... Jeden wiatr -- pędziwiatr! Fiknął kozła, plackiem spadł,
Skoczył, zawiał, zaszybował,
Świdrem w górę zakołował przewrócił się, i wpadł
Na szumiący senny sad,
Gdzie cichutko i leciutko
Liście pieścił i szeleścił
Drugi wiatr... Sfrunął śniegiem z wiśni kwiat, Parsknął śmiechem cały sad, Wziął wiatr brata za kamrata,
Teraz z nim po polu lata, Gonią obaj chmury, ptaki, Mkną, wplątują się w wiatraki, Głupkowate mylą śmigi,
W prawo, w lewo, świst, podrygi,
Dmą płucami ile sił,
Łobuzują, pal je licho!...
A w sadzie cicho, cicho..